Jesień dzisiaj pachnie inaczej
Trochę jakby plastikiem, słodyczą kwiatów; mroźnym powietrzem;
Jakże lśnią wszelkie pomniki,
bielą; marmurową czernią; wszelkimi odcieniami szarości
W gładkości zdobionych lister i pieczołowicie wyczyszczonych czarno białych zdjęć odbijają się
leniwe promienie słońca, smutne twarze, ciekawskie błyski w oku;
Dziadku! Jaką ty masz dzisiaj odświętną muszkę
Zrobioną z niby przypadkiem ułożonego igliwa.
Prababcia przy Tobie wygląda tak okazale
W nowej sukience, z chryzantem w żółtym kolorze,
Pasuje do niej; podkreśla różowość policzków, jakby dopiero wyciągnęła Twoje ulubione ciasto z piekarnika
Och, poczekaj! Postaw te kwiaty jeszcze tutaj;
niczym na odświętnym stole, przed uroczystą wspólną kolacją;
Zapal jeszcze świece; ustaw w równym rzędzie, niech umilą nam wszystkim tę chwilę
Jakbyśmy wspólnie znów tutaj wszyscy byli;
Tylko… te świece jakieś dziwne, niecodzienne;
płomyki leniwie znad metalowej osłonki falują,
zza czerwonego szkła, zza ozdobnej ramki światełko;
Siadaj, dziadku! I ty, prababciu, weź męża także,
Ogrzejcie się przy płomyku!
Kiedyś powiedzielibyśmy: smacznego, posilcie się!
Byście mogli spokojnie wrócić do domu
Chociaż, wiem przecież,
Że gdy wezmę babuszkę pod rękę, tak odświętnie ubraną,
By pomóc jej przejść, wyjątkowo dziś tłocznymi ścieżkami cmentarza
Gdy już miniemy ciocię; sąsiadów; wszystkie płomyki się zapalą
A my przekroczymy próg domu; nie pójdziecie za nami
Nie usłyszę Cię dziadku, jak wołasz mnie na kolana;
Nie zobaczę, jak para bucha z piekarnika na Twą matulę,
Nie poczuję dymu ze świeżo odpalonej fajki jej męża;
Tego, którego tak nie znosiła; gryzącego po oczach
Teraz najmilszego zapachu na świecie.
Ależ podobasz mi się w tej zieleni, poczekaj:
ten mój płomyk ustawię nieco bliżej Ciebie, byś poczuł
Byś spojrzał, że tutaj byłam u Ciebie, spytać jak Ci się spało
Pamiętasz? Jak zabrałeś mnie, trzyletnią na przejażdżkę
A babcia szukała nas, myśląc, że najgorsze się stało?
Jakie potrafiliśmy im figle płatać… Jak dobrze było być z Tobą
Wspólnego czasu było nam mało; gdy Ty postanowiłeś
Trochę z tej Twojej przekory i awantury
Odejść tak nagle, w miejscu tak dobrze mi znanym
Ty lubiłeś tak, prawda? Trochę światu na przekór;
A może to jednak On chciał mieć Cię tego dnia przy sobie?
Może i było mi smutno bez Ciebie, ale Oni Cię teraz mają
Teraz Oni Cieszą się Tobą: ja dam radę!
Więc dostojnie, daj tatku wypalić fajkę do końca
Prababci mam nadzieję, że suknia się podoba
I tylko ani mru mru, nikomu nie powiem;
Że znów po kryjomu kupiłeś mi różową gumę balonową
A ten płomyk to takie trochę – NA ZAWSZE, nie ozdoba;
Światełko życia; och, co za ironia!
Kocham. Jestem. Pamiętam.
Twoja wnusia.
Obraz Rahul Pandit z Pixabay