Pierwszy wpis o Australii paradoksalnie nie będzie o samym przygotowaniu do podróży; biletach; locie czy innych technicznych sprawach. Serię Australia postanowiłam otworzyć małym rajem nieopodal Brisbane w stanie Queensland (wschodnie wybrzeże). Mowa o Moreton Island – wyspie nie iście turystycznej, lecz także weekendowym miejscem wypoczynku dla lokalnej społeczności.

Transport i pobyt
Do Moreton Island możemy dostać się jednym z dostępnych w różnych częściach miasta promów. My wybraliśmy się na MiCat. Mamy dwie opcje – albo wykup transportu samochodu (80 AUD w jedną stronę) albo miejsce na promie (28,5 AUD w jedną stronę dla osoby). Sam rejs trwa około 75 minut, a na pokładzie możemy cieszyć się dobrociami – kawą i śniadaniem wewnątrz lub widokami na górnym tarasie. O dziwo, ceny nie były zbyt wygórowane (kawa po 5 AUD, tosty po 7 AUD).
Na miejscu mamy trzy możliwości:
– nocleg w leżącym nieopodal ośrodku
– powrót tego samego dnia
– nocleg w aucie/namiocie na plaży/generalnie w swoim zakresie.

My zdecydowaliśmy się na powrót tego samego dnia. Samochód zostawiliśmy, by wybrać się na prom na pieszo. Na wyspie byliśmy około godziny 10, powrotny rejs wyznaczony był na 15:30. Wystarczająco dużo czasu by… spalić tyłek słońcem. W Australii nakrycie głowy i krem z najmocniejszym dostępnym filtrem to ekwipunek ratujący życie! Ja pomimo pokrycia się sporą warstwą tego specyfiku wróciłam wręcz spalona… ciężko mi było usiąść następnego dnia. 😉
Snorkeling i inne atrakcje
Na wyspie prócz standardowego wypoczynku można zaplanować sobie szereg atrakcji! Od przejażdżek naokoło i moczenia się przy wodospadach po podziwianie dzikiej natury (a nawet wielorybów?!) i karmienie delfinów… tego jest cała masa! Rozpiska wszystkich atrakcji jest TUTAJ i podczas jednej krótkiej wizyty ciężko zaliczyć więcej niż jedną rzecz. U nas padło na snorkeling – czyli nurkowanie z rurką przy wrakach rozrzuconych nieopodal. Wytworzyła się tam naturalna rafa koralowa pełna różnych gatunków ryb, koralowców, innych żyjątek… miałam to szczęście zobaczyć na dnie płaszczkę! Screeny z GoPro dzięki uprzejmości mojego szwagra.
Sprzęt do takiego nurkowania można na pewno gdzieś wypożyczyć…ale po co? Jest to dość tanie a i na innych wakacjach może się przydać, zatem maski lub okulary i rurki lepiej kupić. Mieliśmy swoje, płetwy też. Na tę głębokość nie potrzeba więcej.
Dotarcie do wraków nie jest trudne nawet dla niewprawnego pływaka. Można się zawsze wspierać kamizelką ratunkową lub płetwami.
Na miejscu można też wypożyczyć kajaki z przezroczystym dnem i pokusić się o wypłynięcie nieco dalej.
A co z plażą?
OBŁĘDNA. GORĄCA.
Naokoło jest sporo drzew, więc zawsze znajdzie się cień. Na plaży żyje trochę stworzeń – przylatują mewy; biegają kraby. Przy brzegu można znaleźć sporo żywych rozgwiazd! Kraby w konkretnej porze dnia mają ciekawy zwyczaj masowego wykopywania tuneli – są niezwykle pracowite i wyrzucają na wierzch kuleczki mokrego piasku. Po jakiejś godzinie cały brzeg potrafi wyglądać tak:

Woda – przejrzysta, dość ciepła. Podejrzewam, że w sezonie letnim jest tu istny upał – teraz też termometr sięgał 35 stopni w cieniu (marzec to początek jesieni w Australii). Co ważne – nikt tutaj nie używa parawanów. NIKT. Co najwyżej parasole, by osłonić się od słońca. Byliśmy o idealnej porze do pływania – bez wiatru, bez fal, bez przypływu. Po paru godzinach plaża zapełniła się samochodami (pickupami) 4×4 – ludzie pokończyli swoje objazdowe wycieczki i parkowali, by oddać się błogiemu lenistwu. Można było oczywiście przejść kawałek dalej, by mieć więcej spokoju – lecz uwierzcie, i tak było pusto i cicho jak na rząd samochodów.
Naokoło też jest pełno jachtów. Ludzie masowo przypływają tutaj jachtami by po prostu ponurkować, pobawić się na plaży i odpocząć. Z Brisbane mają blisko, zatem to idealne miasto by posiadać jacht właśnie.

Następnym razem postaram się zobaczyć więcej żyjątek! Póki co – opaliłam się, psychicznie wypoczęłam, cieszyłam szumem fal. Na rejsie powrotnym czułam już wyczerpanie – słońcem, bieganiem, pływaniem – dużo wrażeń na tak mało godzin!
Poniżej jeszcze parę zdjęć:
Kolejny wpis już niebawem. Jeżeli macie macie jakieś pytania – komentujcie! Postaram się odpowiedzieć jak najrzetelniej.
