Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że
Jesteśmy daleko od siebie tak; wyśmiałabym
Odległości nie mierzę w kilometrach
Mierzę w ilości wspólnych myśli, oddechów, szeptów
Mniej i bardziej spełnionych.
Te same gwiazdozbiory
Te same słońca wschody i zachody
Moglibyśmy tkwić w różnych galaktykach;
Tymczasem jesteśmy Tu: na tej samej Ziemi
W innym mieście? Na innym kontynencie?
My dalej tacy sami
Nieważne czy w tym samym kraju; czy na drugiej półkuli,
do góry nogami;
Mówią: że to nie przetrwa próby dnia, miesiąca, lat
Lecz tak naprawdę, mały jest ten świat;
We współczesnej łatwości kontaktu: telefonii,
maili, krótkich wiadomości
jesteśmy My: w środku tej nicości; zatraceni
We wspólnej idei, wspólnym strachu; na podobnej drodze
Mijamy te same drogowskazy
Te same zakręty, znaki; część ignorujemy
Pozostałych się boimy; innych nie chcemy
Lecz tak naprawdę: czy to wystarczy?
Czy wspólnych chwil mamy dostatek?
Powiedz mi: czemu nagle wszystko Tobą pachnie
Gdy nie mam Cię dzień; dwa; trzydzieści; wcale
Bo tak otwarcie; szczerze i naprawdę
Nie chcę wiedzieć czym smakuje tęsknota
Czym żal, czym brak spełnienia;
czym brak kontaktu; wspólnego zatracenia
Nie chcę wiedzieć co będzie dalej
Nie chcę móc nie widzieć Cię wcale
Dlatego: cieszę się, że jest tak
Że mam Ciebie tutaj: blisko, mogę
dotknąć; przytulić; rzucić się znienacka
Mogę nawet zasnąć przy Tobie, gdy najdzie ochota
Jakże niewyobrażalna byłaby tęsknota
Gdybym zamiast mieć Cię tutaj
Na innej musiała szukać galaktyce
Czymże wtedy byłaby ta odległość, jak nie
irytującą
wredną
niezwykle nieczułą
liczbą milionów lat świetlnych nie dającą spać po nocach?
Obraz Jannik Schwannecke z Pixabay